Pelargonie po zimie. Co z nimi zrobić?

Pelargonie po zimie. Co z nimi zrobić? ? Jeżeli zdecydowaliśmy się na zimowanie pelargonii, czas je wybudzić z zimowego snu i pobudzić do kwitnienia, żeby już w maju były kolorowe i zachwycające. Jak to zrobić? O tym przypominamy w dzisiejszym filmie z cyklu „Balkony i Tarasy”. Zapraszam!

Pelargonie to najbardziej popularne rośliny na balkonach i tarasach i coraz częściej decydujemy się na ich zimowanie. Zwłaszcza jeżeli udało nam się nabyć wyjątkową odmianę, którą chcemy zatrzymać na dłużej. Przełom lutego i marca to dobry moment, żeby zacząć je wybudzać z zimowego snu. Jak to zrobić? I jak się nimi zająć, żeby już niedługo pięknie i obficie kwitły? Przypomnienie tych informacji będzie tematem dzisiejszego filmu z cyklu „Balkony i Tarasy”. Zapraszam!

Wybudzanie pelargonii z zimowego snu to nic innego jak zachęcenie jej do rozpoczęcia nowego sezonu wegetacyjnego, ponownego wzrostu i kwitnienia, poprzez zapewnienie im odpowiedniej temperatury, systematycznego podlewania i odżywiania. A jak to zrobić zależy w dużej mierze od warunków, w jakich przechowywaliśmy nasze okazy zimą.

Najlepiej byłoby, gdyby pelargonie w czasie zimy były trzymane w jasnym pomieszczeniu o temperaturze 5-10 stopni Celsjusza. W praktyce najczęściej takiego miejsca nie mamy, więc stawiamy te byliny w miejscach, gdzie jest chłodno, ale gdzie temperatura nie spada poniżej zera, w lekko ogrzewanych szklarniach, domkach, garażach, piwnicach czy na klatkach schodowych. Czasami decydujemy się też na zimowanie ich w domach i mieszkaniach. Pelargonie są niezwykle wytrzymałe i jeżeli ich zimą nie przelejemy oraz uszanujemy ich czas spoczynku, niemal w każdych warunkach są w stanie przetrzymać do wiosny czy też do przedwiośnia.

Nawet jeżeli po przyniesieniu do domu prezentują się niezwykle słabo,  wcale nie oznacza, że będą słabo rosnąć i kwitnąć latem. Dopóki widać zawiązujące się nowe przyrosty, a także to, że po przycięciu łodyga wewnątrz jest pełna i żywa, a nie uschnięta, możemy liczyć już niedługo na piękne kwitnienie. Taką pelargonię warto jednak nieco przyciąć, w ten sposób później się zagęści. Ale o przycinaniu i robieniu sadzonek z odciętych fragmentów pelargonii opowiem więcej w kolejnym filmie z cyklu „Balkony i Tarasy” w przyszłym tygodniu.

Wracając do dzisiejszego tematu wybudzania tych wspaniałych roślin, robimy to najczęściej  przynosząc je pod koniec lutego lub w marcu do ciepłego domu i stawiając w jasnym miejscu. Możemy je też wystawić z miejsca zimowania na dwór, jeżeli do tej pory były trzymane w chłodzie i są przyzwyczajone do niskich temperatur. Wtedy mogą przebywać w ogrodzie lub na balkonie, o ile oczywiście temperatura nie spada poniżej zera i same stopniowo będą się wybudzać, wraz z przyrodą dookoła. Gdy jednak będą zapowiadane wiosenne przymrozki, pelargonie należy wnieść z powrotem w miejsce zimowania. I w tym wypadku należy się liczyć także z tym, że w taki sposób rośliny będą wybudzać się dłużej i prawdopodobnie nieco później zakwitną. Jest to jednak metoda dla tych, którzy nie mają w domu miejsca dla tych roślin, np. z uwagi na to, że parapety zajęte są przez rozsady lub domowe rośliny doniczkowe. Jeżeli zależy nam na tym, by nasze pelargonie kwitły już w maju, przeniesienie je w ciepłe miejsce w marcu jest konieczne.

I co robimy dalej? Pierwszą rzeczą, na jaką musimy zwrócić uwagę, to stan w jakim są rośliny po zimowaniu, czy nie widać na nich oznak chorób lub żerowania szkodników. Wszystkie uschnięte, brązowe, przegniłe czy z plamami części roślin wycinamy i usuwamy. Jeżeli zauważymy obecność szkodliwych owadów, np. mszyc, które często również budzą się wiosną i są widoczne na zimowanych pelargoniach, należy się ich jak najszybciej pozbyć.

Możemy postarać się jak najdokładniej oczyścić z nich rośliny ręcznie, w miarę możliwości, lub pod prysznicem. Następnie warto ustawić je w miejscu odosobnionym od pozostałych roślin w domu, żeby mszyce nie przeniosły się przypadkiem na inne okazy, przeprowadzić im kwarantannę połączoną z leczeniem wybranym domowym sposobem lub wybranym środkiem ochrony roślin. Może być to np. oprysk naturalnym preparatem na bazie oleju rydzowego, który jest nietoksyczny, bezpieczny dla środowiska, ludzi i zwierząt i który możemy nabyć w formie koncentratu lub gotowego do użycia sprayu. Można go stosować interwencyjnie i zapobiegawczo. Jak każdy preparat olejowy, należy nanieść go dokładnie na rośliny, żeby oprysk dotarł do wszystkich szkodników.

Dalsze postępowanie przy wybudzaniu pelargonii, jak już wspomniano, zależy od sposobu ich zimowania i od tego, jak rośliny je przeszły.

Jeżeli warunki były idealne, mają prawdopodobnie zwarty pokrój i ciemnozielone liście. Jeżeli brakowało im światła i były trzymane w niskiej temperaturze, prawdopodobnie wypuściły żółte wybiegnięte młode przyrosty, a zielone liście zrzuciły i są praktycznie w bezlistnej formie. Okazy trzymane w ciepłych pomieszczeniach zachowują zazwyczaj zielony kolor i liście, ale tracą swój zwarty pokrój, ich pędy są mocno wydłużone.

Co robimy w każdym z tych przypadków?

Najmniej pracy mamy oczywiście z pelargoniami przechowywanymi przez zimę w warunkach idealnych. Zwłaszcza jeżeli przed zimą je również przycięliśmy. Teraz wystarczy oczyścić je z ewentualnych uschniętych, czy pożółkłych liści, przyciąć tylko to co niezbędne i postawić w miejsce jasne, np. bezpośrednio przy oknie. W tym przypadku może być to już nawet okno od strony południowej. Od tego momentu zaczynamy roślinę regularnie podlewać i po mniej więcej 2-3 tygodniach możemy stopniowo wznowić nawożenie wybranym nawozem. Jeżeli już teraz wiemy w jakich donicach chcemy je uprawiać latem na balkonie lub tarasie, możemy od razu je przesadzić w świeże podłoże. Wtedy nawożenie wznawiamy około 4-6 tygodni po przesadzeniu.

Nieco inaczej musimy zająć się pelargoniami, które były przechowywane w chłodnym miejscu, ale bez dostępu do wystarczającej ilości światła oraz pelargoniami przechowywanymi w cieple, które zanadto wybujały. Aby z nich uzyskać znowu zwarte egzemplarze o gęstym pokroju, należy je przyciąć. Najczęściej robi się to nad 3-5 pąkiem, ale warto zawsze przyjrzeć się roślinie, sprawdzić, które gałęzie są uschnięte, gdzie widać pojawiające się młode liście i przyrosty. Niekiedy warto takie wybujałe pelargonie zostawić w domu na tydzień lub dwa i zobaczyć czy roślina samodzielnie nie wypuści od dołu nowych pędów. Albo możemy zdecydować się od razu na radykalne cięcie. Nie należy się obawiać cięcia pelargonii. Rośliny te lubią przycinanie, doskonale się po nim regenerują. Nawet jeżeli z naszego okazu po zimowaniu pozostaną pojedyncze gołe pędy, nic nie szkodzi. Już niedługo będzie z pewnością zachwycająca.

W dalszej kolejności pamiętajmy już o regularnym podlewaniu i odżywianiu. Poczekajmy aż pelargonie zaczną przyrastać i wypuszczać nowe pędy. Po mniej więcej 3-4 tygodniach z takich młodych pędów będzie można zrobić kolejne sadzonki i w ten sposób rozmnożyć rośliny. O tym, jak już wspomniałam będzie mowa w jednym z kolejnych filmów na kanale OGRÓD NA CO DZIEŃ.

A od kwietnia, gdy temperatura na zewnątrz będzie oscylować w granicach 15 stopni Celsjusza, warto zadbać o hartowanie pelargonii i wystawiać je na zewnątrz, najpierw na godzinę w cień, potem na dłużej, stopniowo i pomału przyzwyczajając do słońca i warunków atmosferycznych panujących na dworze, po to, żeby w maju były już gotowe do sadzenia w balkonowych i tarasowych doniczkach i żeby stały się kolejny rok cudowną, kolorową roślinną dekoracją.

I to wszystko na dziś. Zapraszam do oglądania kolejnych filmów z cyklu „Balkony i Tarasy” oraz pozostałych filmów na kanale OGRÓD NA CO DZIEŃ.

Linki :

Facebook : https://www.facebook.com/izabella.schick

YouTube : www.youtube.com/c/ogródnacodzień

Instagram :  https://www.instagram.com/ogrod_na_co_dzien/