Pelargonie z nasion – pikowanie

Pelargonie z nasion – pikowanie. Po mniej więcej 4 tygodniach od wysiewu pelargonie wyglądają tak. W maju to wspaniale kwitnące byliny. Na dodatek nie będą ozdobą jedynie przez jeden rok, ale przez wiele lat, jeżeli zdecydujemy się na ich zimowanie. O zimowaniu i wybudzaniu pelargonii po zimie mówiłam już w jednym z zeszłorocznych odcinków. W tym skupimy się głównie na zagadnieniu pikowania tych roślin.

Dla przypomnienia, ja wysiałam kilka odmian pelargonii z nasion, które pozyskałam sama ze swoich roślin rosnących w ogrodzie, a także z nasion, które można zakupić w sklepie. To właśnie rośliny z tych oferowanych w sklepie nasion. Pięknie wykiełkowały, chyba wszystkie. Mają już po 2-3 liście właściwe, zdecydowanie przyda im się już więcej miejsca do dalszego wzrostu. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że wykiełkują wszystkie i będą mieć tak ciasno już na tym etapie. Żeby nie było problemy z rozplątywaniem potem liści roślin, pikowanie przeprowadzę już teraz. Gdyby pojedyncze siewki miały więcej miejsca, mogłyby podrosnąć jeszcze nieco bardziej przed przesadzeniem.

Wśród pelargonii wykiełkował też pomidor. Kompletnie nie wiem skąd się wziął, bo razem z pelargoniami nie wysiewałam żadnych warzyw. Ale jest. I skoro już taka niespodzianka mi się trafiła, to i dla pomidora znajdzie się już nowa doniczka. Muszę sprawdzić co do za odmiana i zrobić dochodzenie, skąd się tu znalazł.

To z kolei pelargonie, które wyrosły z tych nasion, które sama pobrałam. Wykiełkowały mniej równomiernie. Niektóre są już gotowe do przesadzenia. Inne dopiero mają po dwa liścienie. Bo przypominam, że kiełkujące rośliny najpierw wypuszczają dwa liścienie, a dopiero potem swoje liście właściwe. Pelargonie bluszczolistne także pozostawię jeszcze z dwa, trzy tygodnie w tym pojemniku, bo nie wymagają jeszcze są gotowe do pikowania, rosną wolniej niż rabatowe. Na razie mają tyle miejsca i podłoża, że mogą jeszcze swobodnie rosnąć.

Swoje malutkie pelargonie przesadzę do doniczek przemysłowych o średnicy 10 cm. Początkowo planowałam, że posadzę każdą roślinę osobno, ale w związku z tym, że wszystkie nasiona ładnie wykiełkowały i sadzonek jest naprawdę dużo, a miejsca w domu mam ograniczoną ilość, zresztą tak samo jak doniczek i podłoża, postanowiłam sadzić po 2-3 mini pelargonie w każdym pojemniku. To powinno wystarczyć, żeby rośliny miały dosyć przestrzeni na dalszy wzrost. Stworzę po prostu już gęste, podwójne lub potrójne sadzonki. Jestem bardzo ciekawa, jak będą się prezentowały w maju.

Jeżeli wysialiśmy kilka odmian, pamiętajmy o opisaniu doniczek, do których przesadzamy sadzonki. Ja przykładowo przyklejam papierową taśmę z opisem. Pelargonie możemy przesadzać do ziemi uniwersalnej, kwiatowej lub tak jak ja od razu do podłoża dla pelargonii. Wypełniamy więc nim nasz pojemniki praktycznie do pełna, bo potem, po podlaniu ono nieco osiądzie. Pelargonie możemy też przesadzić np. do wielodoniczek o większych np. 6 cm otworach, lub kubeczków po jogurtach, czy innych pojemników. Chodzi o to, żeby zapewnić im więcej miejsca do wzrostu korzeni i części nadziemnych. Brak tego miejsca spowalnia rozwój roślin. Pamiętajmy jednak, że wszystkie te pojemniki muszą mieć otwory drenażowe na dnie i być czyste.

Sadzonki delikatnie wyjmujemy z dotychczasowego pojemnika i rozdzielamy. Pelargonie bardzo dobrze znoszą przesadzanie. Staramy się nie uszkodzić korzeni, ale nawet jeżeli się to stanie, są to na tyle silne rośliny, że powinny sobie poradzić z jego regeneracją i szybko przyjąć się w nowym miejscu oraz nowym podłożu. W nowym podłożu robimy dołek i umieszczamy w nim sadzonkę. Możemy to zrobić głębiej niż rosła do tej pory, po same liścienie. I tak samo postępujemy z każdą następną mini roślinką.

W wyciąganiu i podważaniu sadzonek pomocny może być np. patyczek od lodów. Działa on niczym mała łopatka. Starajmy się to robić z boku rośliny, żeby jak najmniej uszkodzić rozwijające się korzonki. Przed tym zabiegiem warto delikatnie podlać rozsady. Ja jednak w przypadku pelargonii nie robię tego zbyt mocno. Dołki w nowych doniczkach z kolei możemy robić za pomocą kredki, ołówka lub tak jak w moim przypadku za pomocą patyczka do szaszłyków. Możemy też robić to palcem, każdy sposób jest dobry.

Po przesadzeniu siewki podlewamy, m.in. po to żeby podłoże otuliło szczelnie korzenie, co pomoże szybciej zadomowić się siewkom w nowym miejscu. Pamiętajmy jednak, że podłoże w przypadku rozsad powinno być wilgotne, a nie zbyt mokre. Korzenie muszą mieć zawsze dostęp do powietrza. Zbyt duża ilość wilgoci ten dopływ powietrza może odcinać, albo ograniczać.

I im więcej wysialiśmy pelargonii, tym więcej teraz czeka nas przesadzania. Nie liczyłam swoich sadzonek, ale mam nadzieję, że w maju będę mogła stworzyć naprawdę dużo pelargoniowych, roślinnych dekoracji. Po pikowaniu nadal trzymamy te rośliny w cieple. Stawiamy je w jasnym miejscu, o świetle rozproszonym. Po mniej więcej tygodniu, możemy je nawet ustawić w pełnym słońcu. Po kolejnych 2-3 tygodniach można rozpocząć nawożenie młodych pelargonii. A gdy temperatura na dworze wzrośnie do kilkunastu stopni, możemy rozpocząć proces hartowania, pamiętając że na początku nie wolno wystawiać roślin na bezpośrednie oddziaływanie promieni słonecznych, bo się poparzą. Do słońca, jak i do niższych temperatur należy przyzwyczajać je stopniowo.

Pozostaje teraz czekać aż przepikowane pelargonie zakwitną. Prawdopodobnie stanie się to, zanim w maju trafią do tarasowych donic. Wrócimy więc do ich tematu w maju. Zapraszam już teraz i zapraszam do oglądania pozostałych filmów na kanale OGRÓD NA CO DZIEŃ.

Linki :

Facebook : https://www.facebook.com/izabella.schick

YouTube : www.youtube.com/c/ogródnacodzień

Instagram :  https://www.instagram.com/ogrod_na_co_dzien/