Rozsady. Jakie problemy możemy mieć z rozsadami?

Rozsady. Jakie problemy możemy mieć z rozsadami? Są dwie główne grupy tych problemów. Po pierwsze, problemy wynikające z naszej nieprawidłowej pielęgnacji roślin, do drugie – atak szkodników. Mówimy o tym w dzisiejszym odcinku „Ogród Warzywny”. Zapraszamy!

Dziś zajmiemy się dwoma głównymi grupami problemów, jakie mogą nas spotkać podczas produkcji rozsady warzyw lub kwiatów. Otóż mogą one być spowodowane albo przez błędy pielęgnacyjne, albo przez szkodniki. To dzieje się najczęściej. Nasze młode sadzonki mogą zostać jeszcze zaatakowane przez choroby, ale dzieje się to rzadziej, jeżeli w trakcie wysiewu zadbaliśmy o czyste, przepuszczalne podłoże do siewu i pikowania oraz czystość pojemników. Znacznie częściej mamy kłopoty spowodowane przez błędy uprawowe lub szkodniki, dlatego skupimy się na tych dwóch zagadnieniach.

Jako pierwsze weźmy pod uwagę błędy pielęgnacyjne. Np. spóźnienie. Niekiedy z uwagi na brak czasu, albo zbyt dużą ilość wysiewów, spóźnimy się z pikowaniem roślin. Tu za przykład posłużą nam petunie. Powinny być one popikowane na etapie trzech liści właściwych, a tymczasem zaczynają już kwitnąć. Korzenie są już przerośnięte i na pewno nie sposób już ich rozdzielić. Co zatem możemy zrobić z taką rozsadą? Po prostu przesadzić do większej doniczki w całości, tak jak jest i potraktować ją jako jedną sadzonkę. Na pewno stworzy piękną i efektowną grupę roślin. Można też ewentualnie pokusić się o podział, ale tylko na dwie, trzy lub góra cztery części. To będzie nam musiało wystarczyć do obsadzenia tarasowych lub balkonowych donic.

Najczęstszym problemem z jaki się spotykamy jest chyba wybieganie sadzonek do słońca, jak np. w przypadku tej pietruszki liściowej. Siewki wyciągają się w kierunku źródła światła, rosnąc w jednym kierunku i tworząc także wydłużone i wiotkie łodyżki. To częsty problem sadzonek pomidorów. Rosnąc w cieple naszych mieszkań i przy niedoborze światła naszego klimatu mogą tworzyć cienkie, zbyt długie łodygi.

Na szczęście w przypadku tych roślin w trakcie pikowania możemy to naprawić, ponieważ  można sadzić je w nowym miejscu głębiej niż rosły do tej pory. W nowej doniczce, pomidory możemy posadzić wręcz na płask, czy też nawet nieco nimi zakręcić, jeżeli łodyga jest wyjątkowo długa i wiotka, aż po same liścienie lub nawet liście właściwe.

A wracając do przykładu naszej pietruszki liściowej i innych roślin, możemy je doświetlać – to sprawdza się głównie we wczesnej produkcji rozsad, lutowej lub marcowej. Możemy też spróbować nieco obniżyć temperaturę pomieszczenia, w którym rosną nasze rozsady, o ile mamy taką możliwość. W kwietniu i maju, rozwiązaniem jest częste hartowanie roślin, o ile pogoda na to pozwala, wystawiajmy je na zewnątrz tak często, jak jest to możliwe. I obracajmy sadzonki, żeby cały czas nie stały tak samo względem słońca.

Często w moich filmach przypominam o wietrzeniu rozsad, więc tu dla przestrogi przykład tego, co się stanie, jeżeli po przykryciu doniczek z wysiewami folii zapomnimy o wietrzeniu. Wierzchnia warstwa podłoża pokrywa się wtedy często pleśnią i nasiona lub młode, dopiero co wykiełkowane siewki po prostu gniją lub zanikają. Rozwiązanie? Wysiać te rośliny jeszcze raz i pamiętać już o wietrzeniu.

Przy okazji przypominam jeszcze raz, że nasze rozsady nie mogą być oczywiście przesuszane, ale podłoże w ich przypadku powinno być wilgotne, a nie zanadto mokre. Podlewajmy z umiarem. Lepiej częściej, a małymi dawkami, żeby młode roślinki nie stały w wodzie. Zwłaszcza zioła są pod tym względem wrażliwe.

I przechodzimy do drugiej grupy rozsadowych problemów, związanej z pojawieniem się na naszych roślinach szkodników. Np. przędziorków.

Pierwszymi objawami świadczącymi o ich obecności są delikatne przebarwienia liści, niewielkie białe lub jasne plamki, jak np. u tej papryki. Warto wtedy sprawdzić jak wygląda liść pod spodem, czy widoczna jest delikatna pajęczynka lub mikroskopijnej wielkości pajęczaki białe lub czerwone, trudno je dostrzec gołym okiem, gdy jest ich niewielka ilość, łatwiej je rozpoznać gdy jest ich już znacznie więcej, jak np. w przypadku tej aksamitki. Widać na niej już znacznie większe przebarwienia i początek obumierania liści. Mimo że przędziorki są tak niewielkie, rozmnażają się błyskawicznie i w końcu jest ich tak wiele, że potrafią całkowicie zniszczyć młodą roślinę, jeżeli nie zareagujemy w porę. Tu uwaga, że nie zawsze jasne przebarwienia na liściach muszą świadczyć o obecności szkodników, w trakcie hartowania po pierwszym kontakcie rośliny z bezpośrednimi promieniami słonecznymi też mogą pojawić się białe plamy. Ale przędziorki nie próżnują, lepiej o nich pamiętać.

Jeżeli stwierdzimy, że nasze rozsady zostały zaatakowane przez te pajęczaki, umyjmy dokładnie zaatakowaną roślinę, zwłaszcza liście, na których widzimy plamy. Może być to zrobione za pomocą opryskiwacza lub w zlewie pod bieżącą wodą. Jeżeli zaatakowany gatunek toleruje częste zraszanie, jak np. papryka czy sałata lub warzywa kapustne, możemy sięgać po opryskiwacz z wodą nawet codziennie i codziennie zraszać rozsady, przędziorki nie lubią wilgoci i wilgotnego powietrza. Możemy też zastosować preparaty owadobójcze, zwłaszcza w przypadku roślin, które nie przepadają za zbyt częstym zwilżaniem liści, jak np. pomidor i bakłażan. Możemy np. użyć gotowego do użycia ekologicznego preparatu w Sprayu, którym dokładnie opryskujemy liście ze szkodnikami. Tego typu preparat to np. roztwór na bazie oleju rydzowego, stosowany regularnie co 7-10 dni pozwala znacząco ograniczyć występowanie szkodników, poniżej progu ich szkodliwości.

Kolejne szkodniki, które często pojawiają się na naszych młodych sadzonkach to mszyce. Potrafią one zaatakować chyba wszystkie rośliny, jakie wysiewamy, gdy są młode. Na późniejszym etapie wegetacji, w ogrodzie są one już bardziej wybredne, ale w przypadku rozsad, można je spotkać niemal na każdym gatunku. Na początku często są niewidoczne, ale błyskawicznie się rozmnażają, jak widać na tym bakłażanie. Na liściu rozwija się już kolonia tych szkodników, a jeszcze kilka dni temu nic nie było widać. Jeżeli mamy niewiele sadzonek lub mamy czas na ręczne rozprawienie się z tym szkodnikiem i mechaniczne niszczenie mszyc, to oczywiście możemy to robić. Wyłapujemy wszystkie mszyce i dokładnie czyścimy liście, po kilku dniach sprawdzamy, czy udało nam się pozbyć całej kolonii, czy może część mszyc nam uciekła, pochowała się i ponownie zaatakowała roślinę. Możemy też z mszyć obmyć roślinę, tak samo jak w przypadku przędziorków.

Pierwszym objawem obecności mszyc, jaki możemy zauważyć np. w przypadku papryki, ale także innych roślin, jest zwijanie liści. To przykład takiego okazu. Pozwijane liście są zdeformowane i od razu rzucają się w oczy, pod nimi zagnieździły się mszyce. Na szczęście, jeżeli oczyścimy z nich roślinę, powinna ona dojść do siebie. Może te liście już nie będą miały idealnego kształtu, ale następne będę rosły już bez problemu. Taki objaw powinien nas od razu zaalarmować. Mogą nam się wo czy rzucić także białe pancerzyki szybciej niż zielone mszyce na tle zielonych liści. Taki obraz też jest wskazówką na to, że musimy rozpocząć walkę z tym szkodnikiem. I oczywiście im szybciej to zrobimy, tym lepiej.

W tym przypadku także pomocne mogą się okazać opryski wybranym środkiem owadobójczym, albo takim, o którym była już mowa, na bazie oleju rydzowego, albo innym preparatem, np. ekologicznym preparatem na bazie substancji naturalnego pochodzenia, które bez obaw możemy stosować w domach na roślinach warzywnych. Są także inne środki ochrony roślin do walki ze szkodnikami. Wybierzmy taki, który będzie odpowiadał nam najbardziej.

Osoby wysiewające w domach rośliny na rozsady czasami mają też niekiedy problem z ziemiórkami, które głównie niszczą rozsady na początkowym etapie wzrostu, krótko po wysiewie. Dorosłe osobniki to niewielkie muszki – irytujące, lecz generalnie dla roślin niegroźne. Warto je jednak wyłapać np. za pomocą tego typu żółtych tablic lepowych po to, żeby nie składały jaj w wilgotnym podłożu naszych rozsad. Bo jeżeli do tego dopuścimy i wylęgną się larwy, praktycznie przeźroczyste i trudno widoczne, to larwy te mogą zniszczyć, po prostu zjeść, nasze dopiero co kiełkujące rośliny. U mnie w tym roku te tablice, zamieszczone na samym początku wysiewów się sprawdziły. W tym sezonie nie miałam problemu z ziemiórkami. Ale tak tablice lepowe wyglądały u mnie w zeszłym roku. Niezbyt elegancko.

Na dziś to wszystko. Pamiętajmy „oko pańskie konia tuczy”, przeglądajmy więc nasze rosnące rośliny i regularnie sprawdzajmy stan naszych sadzonek. Życzę zdrowych i pięknych rozsad. I zapraszam do oglądania kolejnych filmów na kanale OGRÓD NA CO DZIEŃ.

Linki :

Facebook : https://www.facebook.com/izabella.schick

YouTube : www.youtube.com/c/ogródnacodzień

Instagram :  https://www.instagram.com/ogrod_na_co_dzien/