Kobea pnąca kolejne przesadzanie wysianej kobei
Kobea pnąca kolejne przesadzanie wysianej kobei. Nic nie rośnie u mnie w domu tak szybko jak kobea pnąca. Po dwóch miesiącach rozsada tej rośliny jest tak okazała, że obawiam się, czy wystarczy dla niej miejsca, zanim trafi do ogrodu w maju. Pędy dorastają już do metra długości. Zobaczcie sami! Zapraszam na dzisiejszy odcinek z cyklu „Ogród Ozdobny” o kobei pnącej.
Dla przypomnienia. Kobea pnąca to kwitnące pnącze, które w swoich naturalnych warunkach, w Ameryce Środkowej, jest byliną, a w Polsce uprawia się ją jako roślinę jednoroczną. Jej pędy dorastają u nas najczęściej do 3 metrów długości, w co łatwo uwierzyć, skoro moje sadzonki po około 2 miesiącach mają już długość sięgającą metra. Nasiona wysiewałam na początku lutego w wielodoniczce wypełnionej podłożem do siewu i pikowania.
Roślinę tę można wykorzystać do obsadzenia altan, płotów lub do stworzenia na tarasie lub balkonie zielonej ściany, jeżeli będzie miała możliwość, żeby piąć po stworzonym dla niej rusztowaniu. Fioletowe lub niebieskie kwiaty pojawiają się od lipca do października.
Informacje na opakowaniu nasion wskazują, że kiełkowanie kobei następuje po mniej więcej trzech tygodniach. U mnie dość spore już kiełki pojawiły się po tygodniu. Temperatura potrzebna do kiełkowania tej rośliny to 18-22 stopni Celsjusza, czyli temperatura, jaką mamy w naszych domach i mieszkaniach.
Po niecałym miesiącu od wysiewu sadzonki moich kobei zaczęły wypuszczać już liście właściwe i zaczęły pokładać się w wielodoniczce, wyciągając się już do słońca. Przepikowałam je wtedy do większych doniczek o średnicy 9 cm. Wypełniłam je już podłożem kwiatowym, które jest wzbogacone startową dawką nawozu. Przesadzanie było dość łatwe, ponieważ do tego czasu kobea wytworzyła już całkiem rozbudowany i zwarty system korzeniowy. Pamiętajmy, że zawsze przed pikowaniem warto dokładnie podlać rozsadę, dzięki czemu łatwiej jest wyjąć roślinę z dotychczasowego pojemnika i dobrze nawodnione korzenie są mniej podatne na uszkodzenia.
W nowych doniczkach posadziłam je nieco głębiej niż rosły do tej pory i dołożyłam im jeszcze po patyku od szaszłyków, żeby ustawić je do pionu, żeby już się nie pokładały. Nawiasem mówiąc, te patyki wystarczył jedynie na kilka dni, bo po przesadzeniu do nowego podłoża kobea dosłownie wystrzeliła ze wzrostem. Jedna z roślin w prawdzie nie przeżyła przesadzania. Za mocno docisnęłam podłoże i złamałam łodygę, uwrażliwiam więc przy pikowaniu jakichkolwiek roślin o delikatne obchodzenie się z nimi, ale nadal pozostało mi osiem kobei.
Po przesadzeniu delikatnie wszystkie je podlałam i postawiłam na regale przy oknie od strony południowej. Po tygodniu, patyczek do szaszłyków został wymieniony na bambusową tyczkę, a po kolejnym miesiącu, tyczka ta będzie musiała być zastąpiona już palikiem ogrodowym. Jeżeli chodzi o warunki uprawowe, jakie przez ten miesiąc miała moja kobea pnąca, to była raczej przesuszana, niż zanadto podlewana. Niejednokrotnie ta szybko rosnąca roślina miała nawet zupełnie suchą ziemię kiedy podchodziłam do niej z konewką. Przez ten czas w ogóle też nie była nawożona, a mimo to jej przyrost okazał się imponujący.
Zatem nie pozostało mi nic innego, jak przesadzić ją po raz kolejny, tym razem do doniczek o średnicy 20 cm. I mam nadzieję, że donice wystarczą już moim sadzonkom do maja, do czasu aż znajdę już dla nich miejsce w ogrodzie.
Donice te zostały również wypełnione podłożem kwiatowym, w którym znajduje się startowa dawka nawozu. Tym szybko rosnącym sadzonkom wystarczy to na mniej więcej 3-4 tygodniu. Po tym czasie można rozpocząć nawożenie, aczkolwiek nie wiem czy ja się na nie zdecyduję. Może wstrzymam się z dodatkowym odżywianiem moich kobei, żeby nie rosły aż tak szybko, dopóki nie znajdą się już na zewnątrz.
Korzenie roślin wypełniły już niemal całkowicie dotychczasowe doniczki, miały jeszcze trochę podłoża do wykorzystania, ale generalnie przesadzenie do większego pojemnika na tym etapie było już jak najbardziej wskazane. Kolejny raz umieszczałam je nieco głębiej w nowym podłożu, niż rosły do tej pory. I do każdej doniczki dołożona została tyczka, jaką używałam w zeszłym sezonie do podwiązywania pomidorów w warzywniku. Pędy czepne kobei są naprawdę czepne, nie potrzebne były więc jakiekolwiek sznurki czy żabki, żeby je przyczepić do palika. Wystarczyło je jedynie delikatnie owinąć wokół nowej podpory i gotowe.
Po przesadzeniu kobea została podlana, żeby nowe podłoże szczelnie otuliło bryłę korzeniową i nie pozostaje teraz nic innego, jak czekać do maja, aż to pnącze będzie mogło być przesadzone w ogrodzie na miejsce docelowe, bo przypominam, że kobea pnąca, tak samo jak np. pelargonie i surfinie, to roślina ciepłolubna. W kwietniu i na początku maja warto wszystkie te gatunki hartować, czyli stopniowo przyzwyczajać do warunków panujących na zewnątrz, żeby pod koniec maja były w pełni przygotowane, by zająć swoje miejsce na dworze.
Jestem bardzo ciekawa, jak wtedy będzie się prezentowało, a jeszcze bardziej jestem ciekawa, czy zakwitnie tak pięknie, jakbym chciała. Nie mogę się więc doczekać lata. Ale zanim ono nadejdzie, czeka jeszcze wiele innych ogrodniczych zadań. Zapraszam więc do oglądania kolejnych filmów na kanale OGRÓD NA CO DZIEŃ.
Linki :
Facebook : https://www.facebook.com/izabella.schick
YouTube : www.youtube.com/c/ogródnacodzień
Instagram : https://www.instagram.com/ogrod_na_co_dzien/